niedziela, 3 kwietnia 2011

41 Rajd Arsenał "Bezimienni"

Niedawno odbył się XLI Rajd Arsenał. Jak co roku do Warszawy zjechali się harcerze z całej
Polski. Tym razem nasz szczep wraz ze szczepem 154 prowadził bazę, w której harcerze mogli
spać i brać udział w zajęciach. Jak zawsze, była tam doskonała, wesoła atmosfera i wszyscy z
radością udali się na grę w sobotę, również przygotowaną przez nasze dwa szczepy. Również
my braliśmy w niej udział w dwóch mieszanych patrolach...

Sobotni poranek bardzo nas wszystkich zaskoczył dość niespotykanymi warunkami
atmosferycznymi, bo kto by się spodziewał śniegu na Arsenale? Pewnie się takie zdarzały w
dawnych czasach, ale za mojej bytności czegoś takiego jeszcze wcześniej nie było. Ten śnieg
był na początku dość demotywujący – tym bardziej, że w tym roku nie spałam na bazie. No
ale wylazło się jakoś na dwór i pomaszerowało pod 205-tkę. Podzieliliśmy się na dwa patrole
po 12 osób i ruszyliśmy w Warszawę odwiedzać kolejno swoje punkty.

Pierwszym była sesja zdjęciowa na Krakowskim Przedmieściu. W strojach z epoki! Dość
osobliwie poubierani: w płaszcze, kangurki, marynarki, spódnice, kapelusze, kaszkiety oraz
hełmy fotografowaliśmy się na tle Zamku Królewskiego tudzież rozległej panoramy trasy
W-Z. Muszę dodać, że ten wcześniej przeklinany śnieg wyglądał niezwykle malowniczo
na dachach starówki w wiosennym słońcu. Jednym z zadań między punktowych
było odgadnięcie miejsca, które przedstawiała fotografia sprzed wojny a następnie
zrobienie zdjęcia tamże. My mieliśmy akurat kościół św. Krzyża co nas zmusiło do bardzo
sympatycznego spaceru jeszcze ośnieżonym Krakowskim Przedmieściem.

Kolejny nasz punkt to siedziba fundacji „Itaka” zajmującej się poszukiwaniem zaginionych
ludzi. Tam poznaliśmy historie dwóch osób zaginionych podczas wojny. Rozmowa z panią z
tejże fundacji zwróciła nasze oczy na problem zaginięć, który wszak wciąż jest obecny.

Nasze następne miejsce docelowe to małe mieszkanko na poddaszu przy ul. Pułku Baszta 4.
Po drodze zahaczyliśmy o plac Trzech Krzyży, który mieliśmy sfotografować co zaskutkowało
znacznym spóźnieniem się na punkt. Mimo to, zostaliśmy przyjęci. Tutaj mieliśmy dokończyć
pracę profesora. Z pootwieranych książek, pozaznaczanych fragmentów oraz nagrań na
dyktafonie poznaliśmy trochę szczegółów z życia „Kuby” – Krzysztofa(?) Okolskiego. Na tej
podstawie mieliśmy zredagować o nim notatkę. W skrócie: drużynowy, uczestnik akcji pod
Arsenałem (dowódca sekcji Ubezpieczenie), działacz Szarych Szeregów, zginął w Powstaniu
Warszawskim podczas przebicia z Woli na Stare Miasto.

Już zaraz musieliśmy gnać na następne nasze zadanie – na ulicę Alka Dawidowskiego (koło
metra Dworzec Gdański). Tam musieliśmy przeprowadzić sondę wśród przechodniów - czy
wiedzą kim był patron ulicy. Z żalem muszę przyznać, że społeczeństwo warszawskie nie wie
po czym chodzi. Spośród ok. 15 zapytanych nikt nie odpowiedział poprawnie. Pojawiały się
głosy – bohater, ale nie wiadomo kiedy, gdzie, jak. Bardziej konkretne odpowiedzi, które
padały to: Powstanie Warszawskie, acz częstsze było skojarzenie z Powstaniem w Getcie
(nie wiedzieć czemu). Oczywiście nie omieszkaliśmy poinformować wszystkich naszych
nieuświadomionych rodaków i nie tylko: najbardziej zainteresowany okazał się uroczy Anglik. 

Jeszcze kilka miejsc odwiedziliśmy, dość, że w końcu udaliśmy się na obiad, który okazał się
wcale nie takim prostym zadaniem. Kotlet o promieniu 10cm i smaku podeszwy buta okazał
się nie lada wyzwaniem i wielu małych harcerzy padło na tej ostatniej prostej…


Autor: Maria Przeciszewska



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Imię:
Treść: